niedziela, 16 lutego 2014

Siemie lniane - kuracja od środka i od zewnątrz

Dzisiejszy dzień jest dla mnie dniem przełomowym w początkach mojego włosomaniactwa...
 Zaczynam działać nie tylko od zewnątrz ale i od środka.
Dziś właśnie zaczęłam realizację pomysłu kuracji siemieniem lnianym :)
Wstępnie planuje 1 miesiąc, 2 miesiące... Może dłużej, zależy czy będzie działać.
Liczę na wzrost włosów, poprawę ich kondycji, wysyp baby hairów... Mam nadzieje że zadziała też pozytywnie na moją cerę - co prawda nie jest bardzo zniszczona, ale mam kilka niedużych wyprysków i przebarwień. Podobno siemię poprawia odporność. Zobaczymy :))

Od dawna na kurację namawiała mnie babcia, która będąc w moim wieku tak właśnie dbała o swoją czuprynę. Na zdjęciach z jej młodości ma dłuuugie piękne włosy do pasa. Tak więc stwierdziłam, że spokojnie mogę posłuchać jej rady :) Szczególnie, że sporo dziewczyn z blogów także zaczęło tego próbować i pozytywnie się o tym wypowiadają.

Przepis jaki stosuje:

2 łyżki ziaren siemienia wrzucam do szklanki wody na ok. 10 minut (nie dłużej - słyszałam teorie, że po dłuższym czasie ziarenka mogą stracić swoje właściwości - tak więc taki czas spokojnie starcza mi do powstania kleistej papki). Przez ten czas co chwila mieszam, żeby nie przywarło do dna.  Powstały kleik/żel zostawiam do wystygnięcia. Pózniej wcieram jabłko dla smaku (może to być sok do rozcieńczania owocowy lub inny owoc np. banan). Zjadłam to przed obiadem. Jutro przestawię się na picie tego z rana (przed śniadaniem).

Za miesiąc napisze co dostrzegłam podczas tego eksperymentu :)

Może ktoś z was zaczął podobną kuracje i ma jakieś inne ciekawe pomysły dotyczące jej prowadzenia??

Buziaki :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz